sobota, 4 grudnia 2010

Zima, zima, zima...

Zima już jest i chyba nikt nie ma co do tego wątpliwości... A jeszcze niedawno, bo w środku listopada, było tak:



I tak: Shiva - november 2010. Wyjątkowo frisbee nie ma i w najbliższym czasie pewnie nie będzie z powodu Tajnego Planu JNZ :P

Ale teraz też nie narzekamy, szczególnie, jak pogoda jest taka, jak dziś, czyli zero wiatru, słońce i "tylko" -10 stopni. ;) Co prawda stęskniłyśmy się już trochę za hopkami (przynajmniej ja), ale przeżyjemy. :P Ogólnie to żyje nam się miło, co prawda większość dni przesiadujemy w domu, a wychodzimy tylko na jakieś 10 - 15 minut poaportować i na siku, bo jak wracam po szkole do domu, to nie dość, że jestem zmęczona to już jest ciemno i jeszcze zimniej niż w dzień, ale Shiva tak bardzo nie marudzi, bo w weekend sobie odbijamy, tak jak dzisiaj:







A szarpak obecny na prawie wszystkich zdjęciach mamy od Ani (szarpaki.prv.pl) i muszę powiedzieć, że jest mistrzowski! Zdecydowanie ulubiona zabawka Shivy aktualnie, nie pogardzi nim nigdzie i nigdy, no cud!

Pozdrawiamy. :)

środa, 20 października 2010

Październikowy filmik

Ale żeby nie było, że my się w tą jesień tylko lenimy: Shiva - october 2010. :D

wtorek, 19 października 2010

Jesień!

Mówcie co chcecie - ja tam bardzo lubię jesień! Piękne krajobrazy, zdarza się pogoda według mnie idealna (kilka stopni i słońce)... I na pewno nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że to depresyjna pora roku. ;)
Gorzej jak na termometrze coraz częściej widnieje temperatura poniżej zera i zaczyna się myśleć o odkurzeniu zimowej kurtki... :P Ale jak na razie nie narzekam. :D Shiva chyba też nie, szczególnie, że coraz częściej większość dnia spędza w taki oto sposób:


Pozdrawiamy z ciepłego łóżeczka! ;)

środa, 6 października 2010

Ja chcę jeszcze raz!

W ostatnią niedzielę (03.10) miałyśmy okazję sobie poagilitować. :) Była moja siostra ze swoimi sukami i Kaprys ze swoim panem, któremu to zawdzięczamy tor (około 10 stacjonat, skok w dal, koło, huśtawka, slalom i pseudo-tunel!) - bardzo dziękujemy!
Shiva naprawdę fajnie biegała: dobre tempo, trochę się wysyłała, co kiedyś było niemożliwe, a czym ją męczyłam przez ostatni miesiąc (i mam za swoje - teraz za nią nie wyrabiam!). Z huśtawką jedyny problem jest taki, że najchętniej to by ją przebiegła w super-hiper-szybkim tempie, nie czekając, aż opadnie. :P Z pseudo-tunelem problemu żadnego nie było. Slalom też ładnie robiła.
Jej naprawdę nie mam nic do zarzucenia, ale sobie mnóstwo! Sama zepsułam jej zostawanie na starcie, za wolno biegam, nie dobiegam do hopek, bo myślę, że mój pies wszystko umie i sam przeskoczy :), nie umiem robić zmiany tyłem do psa i nie potrafię wytyczyć jej rytmu przy slalomie przez co się wybija. :P
Ale pomimo tego, że słyszałam praktycznie tylko, że coś zrobiłam źle, to i tak było strasznie miło i ten trening utwierdził mnie w przekonaniu, że ja chciałbym trenować agility. No i mimo wszystko z naszego biegania jestem zadowolona. Podsumowując? Ja chcę jeszcze raz (a najlepiej to regularnie ;))!

A tak ogólnie to głównie się lenimy, bo po szkole ja nie mam za bardzo siły, a poza tym pogoda nas nie rozpieszcza - zimno i wiatr, brr. :P

wtorek, 21 września 2010

Marzenia

Trzeba Wam wiedzieć, że ja naprawdę do tego swojego pierwszego psa podchodziłam bardzo ambitnie. ;) Potem na szczęście ambicje poszły na bok i cieszyłam się z każdego małego kroczku zrobionego przez nas. Ale nie ma się co oszukiwać - marzenia pozostały.
Nadal sobie marzę, że wystartuję z Shivą na zawodach frisbee (no niestety na agility nie mamy kompletnie co liczyć. Chyba, że na starość, a to i tak wątpliwe. :P). Więc jak w kwietniu tego roku dostałyśmy pierwsze dyski, ja już widziałam nasz piękny freestyle, który prezentujemy na DCDC w następnym sezonie, hiehie. :) Lecz niestety, Shiva chyba nie podzielała moich marzeń, bo plastikowy talerzyk mało ją interesował. Więc się zaczęło skakanie, tańczenie, piszczenie i... w końcu Shiva biegała z chęcią za rollerami przez około minutę. Sukces!
Pomijając kolejne etapy, wzloty, upadki, nerwy, radości, przejdźmy do dnia dzisiejszego: kiedy na podwórku, dwa razy w tygodniu, wyjmuję dyski, suka zamienia się w jedną, wielką radość i chęć złapania tego ustrojstwa. :P I łapie już backhandy.
Teoretycznie wszystko jest super, teraz tylko dopracować to, co umiemy, nauczyć się nowych rzeczy i tworzyć debiutowy freestyle, nie? Jest niestety, jedno ale. Shiva kocha frisbee, ale tylko na własnym podwórku, ew. na drodze przed nim. Gdzie indziej robi minę pt. "co ty mi tu pokazujesz" i idzie dalej... Ale jest kolejne ale! Biorąc pod uwagę, jak wyglądały nasze początki, i że mamy jeszcze full czasu, ja nadal wierzę, że kiedyś wystartujemy na DCDC, o! :P
A nawet jeśli nie, to i tak mam najwspanialszego psa na świecie! :D

I zapraszam do obejrzenia filmiku, gdzie główną rolę odgrywa ten najwspanialszy pies na świecie ;) (przepraszam za jakość - niestety nie mam dostępu do lepszej):
Shiva - september 2010

poniedziałek, 30 sierpnia 2010

O przywoływaniu słów kilka

Przywołanie - chyba najważniejsza w codziennym życiu komenda. A do tego jedna z najtrudniejszych do nauczenia.
Teoria brzmi raczej prosto - najlepiej zapinamy psa na linkę, do kieszeni wkładamy masę smakołyków i każde przyjście na zawołanie wielce nagradzamy. W sumie to i w praktyce stosowanie się do owej teorii, nie jest bardzo trudne, jeżeli człowiek potrafi być konsekwentny. Gorzej z tym, że nauczenie jej psa może trwać naprawdę masę czasu, a i tak rzadko kiedy możemy być jej pewni na 100%.

My z Shivą też przechodziłyśmy ( i pewnie jeszcze będziemy przechodzić) przez tą mordęgę. ;) Suka, owszem, zawsze wiedziała o co chodzi kiedy ja wołam "do mnie", ale tu tak ładnie pachnie, tam ptaszek, tam zajączek - no i jak tu się nie skusić?! Przez ostatnie miesiące byłyśmy na takim etapie, że teoretycznie mogłam ją spuścić - jak nie było nic interesującego, przybiegała od razu, jak pobiegła za jakimś zwierzem czy coś ciekawego wąchała, też prędzej czy później przybiegała.  No ale co to za przyjemność, same nerwy!
Dzisiaj odważyłam się ją spuścić i... Shiva naprawdę bardzo mile mnie zaskoczyła. ;) Owszem, zdarzyło się jej pobiec za ptakiem, ale po moim zawołaniu prawie od razu wróciła. Kiedyś tam ogłuchła na kilka sekund wąchając coś ładnego, ale zaraz przybiegła. Odbiegała daleko, byle sobie pohasać, ale na moje zawołanie momentalnie przybiegała. Ogólnie suka była naprawdę kochana i grzeczna. :)
Nie jest idealnie, ale sądzę, że z nią raczej nie będzie lepiej, a jeżeli, to mało. Zresztą, i tak jest wspaniale. :)

czwartek, 26 sierpnia 2010

Zaczynamy

Ileż ja razy mówiłam sobie - "okej, dzisiaj napiszę notkę na tym blogu, a co!", ba, nawet zaczynałam ją pisać! Ile razy zmieniałam szablon bloga, albo próbowałam stworzyć nagłówek... :o)
Coś nie wychodziło, jak widać. No ale dobra, dobra, przemilczmy.
Tak więc, zaczynam od nowa pisać bloga, której główną bohaterką jest oczywiście ta oto pani:
Shiva, moje dziwadło, wzięte ze schroniska, dające teraz mnóstwo radości niejakiej Kasi (czyli mnie). :)


I tym miłym akcentem kończę. :P