wtorek, 28 maja 2013

Majówka cz. 1


Zgodnie z niechlubną tradycją tego bloga jestem z postami do tyłu ;-). Jako że właśnie powinnam się uczyć i robię wszystko, żeby tego nie robić - nadrabiam więc zaległości!

Cofnijmy się do 2 maja. Wyruszyłyśmy z Shivą do Warszawy, gdzie zaraz po zostawieniu rzeczy w mieszkaniu, pojechałyśmy na Pola Mokotowskie. Tam czekały już na nas Kasia z Naną oraz Natalia z Giną (i aparatem). Każda z nas miała do tego zapas dysków, bowiem głównym celem naszego spotkania było właśnie frisbee. 


Rzucałyśmy trochę same, próbując polepszyć swoje rzuty, potem do akcji wkroczyły psy. Jestem bardzo zadowolona z Shivy, na widok frizbiaczy od razu się ucieszyła, pięknie się starała i generalnie, mistrz :). Natalia dzielnie robiła zdjęcia i dzięki temu mamy takie cuda!:



fail :P


trzeba umieć cierpieć z godnością!



:(





zajączek

Następnie była poważna seszyn, w której mój kundel był modelem!

powaga. Tylko plebs się cieszy z życia na zdjęciach!

romantic






z genialną Ginny pani fotograf ;)


Natalia spełniła moje marzenie o zdjęciu mojego psa w galopie :D!


głowa w górze psuje trochę piękno zdjęcia, ale pokazuje jak mój pieseczek pięknie śledzi dysk!



mięśniak!


Podsumowując, miło było :). Dzięki dziewczyny! Autorem zdjęć jest Natalia Śliwińska, której jeszcze raz bardzo dziękuję!

A potem... potem będzie kolejna notka!

środa, 1 maja 2013

Błoto i agility

Tegoroczne Treningowe Zawody dla Przyjaciela w Powsinie za nami. Pogoda była koszmarna :P. Deszcz, deszcz, deszcz, błoto, błoto, błoto... Wszystko przemoczone i brudne. Chociaż z Shivą chyba lepiej znosimy takie warunki niż 30-stopniowe upały, jakie zawitały do Powsina w tamtym roku. Tak czy siak, pogoda pogodą, było sympatycznie, a z naszych przebiegów i Shivy jestem BARDZO zadowolona!

Byłyśmy zapisane na 4 przebiegi. Pierwsze było agility. Zaraz przed startem Shiva poburczała sobie porządnie z innym psem, a po kilku przeszkodach, nadal troszkę rozkojarzona, wyczuła świeżutkie... siki ;) na torze, więc wyszło jak wyszło - dis.

Następna była tuneliada, która nie napawała mnie zbyt wielkim optymizmem, bo mój pies nie lubi tuneli (serio!). Jakież więc było moje zaskoczenie, kiedy Shiva wypruła do przodu i wbiegała do każdego (mokrego, takiego obleśnego, ble!) tunelu bez marudzenia :D.  CZYSTO! Zajęłyśmy 4 miejsce na 13 teamów (20 setnych sekundy do 3!).

Potem jumping:
Poobijałyśmy się o siebie trochę za drugim razem przy niebieskim tunelu, a potem Shiva zrobiła brzydki łuk zamiast ładnie ciasno skręcić, ale i tak na plus :). I znowu - czysto! 5 miejsce na 10 teamów.

Ostatni był bieg charytatywny, który chyba mi się najbardziej podoba:
Początek troszeczkę nie wyszedł, chyba za późno ruszyłam, ale hej, nadal pamiętam problemy Shivy z tym, że jak ją zostawiałam to omijała sobie hopki biegnąc do mnie :D. I końcówka - moja suka wyciąga tylne łapki! ♥ 


Podsumowując, wszystko oprócz agility NA CZYSTO! :) To były łatwe torki, ale pamiętając, że ja to ja, to wielki sukces, że ani razu nie pomyliłam toru, ani się jakoś inaczej nie zamotałam. Ogólnie jestem w miarę  zadowolona z mojego handlingu, wygląda to jakoś tak... pewniej. Poza tym chyba szybciej biegam, uff. Ale zdecydowanie za dużo krzyczę! Kiedyś było nam to potrzebne, Shiva potrzebowała ciągłej motywacji. Teraz już w takim stopniu z pewnością nie, a tak słuchając siebie na tych filmikach zastanawiam się, jak niby Shiva ma wyłapać z mojej dzikiej plątaniny słów jakieś konkretne komendy...? Zdecydowanie muszę o tym pamiętać i nad tym popracować. 
Shiva za to była moim boskim mistrzem! Strasznie cieszy mnie to, że samo bieganie sprawia jej frajdę - nie biegnie dla zabawki, nie muszę zabawką jej przekonywać żeby teraz biegła. Po prostu biegnie bo chce, bo to fajne! Zostawiam smycz i szarpak za sobą, idę z suką na start, zostawiam ją przed przeszkodą, a ona skupiona, ze spiętymi wszystkimi mięśniami, gotowymi do startu, wyczekuje mojego pozwolenia na ruch. Wspaniałe uczucie! Poza tym podczas całego pobytu w Warszawie, podróży była moim psem-ideałem :-) Na spacerze, w autobusach, w McDonaldzie, w centrum miasta, łapiąc frisbee w parku... A już po powrocie z Warszawy ćwiczyłyśmy sobie chodzenie przy nodze, zostawanie i inne głupotki na rynku ♥  Za smaczki robiły sucharki, bo nic lepszego nie miałam. Geniusz!

Wiem, że jestem ostatnio nudna z tymi zachwytami, ale cóż zrobię, kocham tę moją sukę! Na koniec brzydal w obiektywie Kasi Gryglas, jak zwykle z poważną miną ;):


A w czwartek, czyli w sumie już jutro, znowu wybywamy. Wioooosna! :)


sobota, 27 kwietnia 2013

Wiosna!

W końcu jest, wyczekiwana i piękna - WIOSNA! :-) Bardzo się cieszymy i bardzo z niej korzystamy na co dzień. Shivy metamorfoza cały czas się utrzymuje, jest teraz takim psem całkowitym spełnieniem moich marzeń, a nasza współpraca i wspólne życie nigdy nie było tak fajne. Cały czas mamy wspólny fun i w ogóle jest nam tak radośnie!

A teraz, jak zawsze, przejdę do zaległości:

Jesienne wspomnienia:
Taki brzydki filmik, ale żal mi było marnować tylu nagrań, a poza tym - slalom! Który mi się baaardzo podoba, szczególnie że robiony był tak trochę... bez sensu :P. W każdym razie komunikuję, że po przerwie zimowej prezentował się tak samo, a teraz jeszcze lepiej :).

W lutym 2 dni trenowałyśmy sobie w Płocku. Pogoda była kompletnie nieagilitowa - zimno i tony śniegu, ale dałyśmy radę. Tutaj przykład kolejnej pozytywnej przemianie w Shivie - kiedyś całą zimę najchętniej przesiedziałaby przy kaloryferze, spacer to max 10 minut.... A teraz dawała z siebie wszystko i generalnie cieszyła się niezmiernie cały czas (no dobra, pomijając oczekiwanie na przystankach, kiedy była jedną, wielką trzęsawką :P). Poza tym ja cieszyłam się jak głupia z biegania i nawet czasem pobiegłam coś tak, że mi się podobało.
Dzięki Milenie jest i filmik z wyczynami trzech wariatek-masochistek i ich psów, w tym i nas:


Za to w ten weekend rozpoczynamy sezon Treningowymi Zawodami dla Przyjaciela w Warszawie. Lubię to!


piątek, 15 lutego 2013

Ziiimno! oraz zmiany w psim móżdżku

Zdecydowanie z zimą nie darzymy się zbyt pozytywnymi uczuciami. Jest zimno, szybko robi się ciemno, wszędzie albo zimny śnieg, albo śliski lód, albo, jak akurat nadejdzie odwilż, lodowate, brudne kałuże.. Jak to lubić?! Aktywności są ograniczone przez warunki atmosferyczne, czas i chęci. Shivie też zbyt częste przebywanie na dworze średnio się uśmiecha, ale nie przeszkadza jej to w ciągłym kradzeniu skarpetek, kapci, czy rzucanie się na rękawy...


O, ironio, przecież ja chciałam takiego psa! Miałam względnie spokojne stworzenie, które w domu owszem, ganiało koty i skakało po blatach, ale do zabawy raczej nie zachęcało i nic nie niszczyło. A przecież to takie fajne, pies nastawiony na zabawę i pracę...


No dobra, zdecydowanie jest fajne :-) Pomimo swoich wad (podartych kapci, skarpetek, powyciąganych rękawów) ja wciąż i wciąż zachwycam się tą metamorfozą. Bo nie tylko w domu zachowanie Shivy się zmienia. Wychodzę z nią na spacer a ta czeka na... piłkę! szarpak! Pomimo śnieg, kałuż i przecież tego, że ona jest taaaakim wielkim zmarźlakiem, chce się bawić! pracować! I w ogóle, jest radośniejsza, bardziej "spontaniczna" iii generalnie to kocham to stworzenie!


Ale zima i tak mogłaby sobie pójść. Chociaż jest piękna, to bardzo mi (nam?) tęskno do temperatur 10+, słońca, które nie zachodzi akurat wtedy, kiedy wracam, slalomiku, nietwardniejących dysków z mrozu i różnych takich. Zimie mówimy papa!