sobota, 22 grudnia 2012

Nigdy...

Mówiłam, że:
- Shiva nigdy nie będzie łapała pełnowymiarowych dysków - dzisiaj łapie nawet Eurablendy (dysk o największej średnicy),
- Shiva nigdy nie ogarnie czegoś takiego, jak wchodzenie tyłkiem na coś - dzisiaj uczymy się stania na przednich łapach,
- nigdy nie nauczymy się stania na stopach - cóż, umiemy ;),
- nigdy nie będziemy trenować agility, a tym bardziej nie pojedziemy na żadne zawody - jakoś tam trenujemy (za rok mam nadzieję, że będziemy już trenować regularnie!), na zawody jeździmy :D,
- "Nigdy nie odbije mi na punkcie psów tak, żeby stały się moim priorytetem, będę rozsądna!", kiedy przekonywałam rodziców na psa - dzisiaj z masy rzeczy rezygnuję na rzecz psa, a we wszystkich moich planach na przyszłość zawsze obecny jest pies i wszystkie są dostosowywane do niego ;),
- "Szkolenie, psy, jednak nie są dla mnie, nie czuję tego, nie umiem" w pierwszych miesiącach Shivy w moim w domu :P,
- nigdy nie będę mogła sobie jeździć z Shivą wszędzie ot tak, na luzie, bo to takie niezsocjalizowane i w ogóle - dzisiaj 'jeździmy sobie wszędzie' bez problemów,
- Shiva zdecydowanie nie nadaje się do pociągów, autobusów itp. Okazało się, że Shiva nie ma żadnych problemów z podróżowaniem takimi środkami komunikacji :P.

Mogłabym tak wymieniać i wymieniać, bo wiary we mnie i w mojego psa miałam naprawdę niewiele. Straszne to podejście, bo wywołuje nerwy, a jak się człowiek denerwuje to z współpracy psio-ludzkiej nic nie wyjdzie.
Kiedyś w dużej części spaceru z Shivą byłam kłębkiem nerwów i odbijało się to na Shivie m.in. tym, że nie chciała się bawić, pracować. To przecież logiczne, bo po co męczyć się z taką mną, która przesyła negatywne wibracje, jak można wąąąchać i wąąchać? Teraz idę na luzie i suka prawie zawsze, kiedy pokażę jej szarpak, jest gotowa do współpracy ze mną - cudowne uczucie i na to pracowałam całe 3 lata, kiedy Shiva jest ze mną. Głowiłam się, co zrobić, a okazało się, że to wręcz zamykało mi drogę do celu, bo wprowadzało nerwy i chore ambicje. Bo chociaż ta praca, harmonogramy, zasady zabawy itp. też na pewno miały swój udział w osiągnięciu efektu to kluczem do sukcesu jest po prostu... spokój. ;) I wiara w siebie i psa.
Odnosi się to ogólnie do życia z psem w każdym jego aspekcie. Złoty środek? Prawdopodobnie. Szkoda, że to tylko łatwo mówić :P

sobota, 17 listopada 2012

Działo się!

W ciągu tego przeokropnie długiego czasu, w którym nie pisałam, trochę się działo ;)

Jeszcze w maju byłyśmy we Włocławku, gdzie oczywiście m.in. agilitowałyśmy z czego mamy kilka zdjęć:

W czerwcu wraz z grupką agilitowców z Płocka wybrałyśmy się do Warszawy na trening z Niuką, który brutalnie uświadomił mi, że nowoczesne agility jest strasznie skomplikowane. :P Moje nieskoordynowane ciało przerażało się tym, że niby nogi mają pokazywać jedno, a ręce drugie... Straszne rzeczy! Chcemy więcej. :) Bo lubimy agility, oj lubimy.


W lipcu byłyśmy na obozie Grafu w Annówce...
...gdzie pilnie trenowałyśmy agility...
...oraz frisbee :)...
...i w ogóle robiłyśmy same fajne rzeczy!
Jestem STRASZNIE zadowolona z Shivy! Szczególnie za agility, na którym bardzo się starała, BIEGAŁA, nie truchtała (i to dzień w dzień!) i w ogóle była boska. Bardzo mi się taka wersja agilitowania z moim psem podoba, bardzo. :) Jest i krótki filmik:
Z frisbee było trochę gorzej,  wpływ na to na pewno miał mały incydent przy przeciąganiu, który miał miejsce z tydzień przed obozem, kiedy to Shivę coś zabolało (ma bardzo delikatny pysk) i miała wtedy słaby chwyt wszystkiego, a frisbee do pyska brać to już w ogóle nie za bardzo ale w ciągu tych 5 dni udało nam się cośtam zrobić, czego dowodem są zdjęcia:
Był to wspaniale spędzony czas, szczególnie, że w Annówce jest jak w raju, naprawdę! :)
Na początku sierpnia znowu byłyśmy we Włocławku, ale zdjęć nie mamy :( Za to pod koniec sierpnia byłyśmy we Wrześni w odwiedzinach u Moniki z Barsą (mój ukochany owczar!). Mamy i przepiękne portreciki...
...i filmik z wymiataczem Barsą i Moniką
Moja suka znowu była mega psem. :D Po pierwsze grzeczniutkim, śpiącym na podłodze lub w klatecze (!! to jest bardzo dziwne w przypadku Shivy, tutaj niestety musiała, ale dzielnie to zniosła!) :D A poza tym super pracowała! I tutaj inaczej niż na Grafie o wiele bardziej jestem zadowolona z frisbee, oj bardzo, bardzo!

We wrześniu byłyśmy na zawodach agility w Bydgoszczy. Niestety nie ma się kompletnie czym chwalić, Shiva nie biegała tak fajnie, jak potrafi, a ja robiłam przerażające błędy, aż żal patrzeć. Ale było miło, jak zawsze, a agility is fun :P

I na tym dla nas sezon się skończył. Teraz obijamy się w domu i użalamy się nad brakiem czasu i ziiiimnem (szczególnie Shiva) ;)

Wszystkim autorom zdjęć bardzo dziękujemy!

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Brother Cup - Bydgoszcz 2012

Z godnym mnie opóźnieniem - relacja z Bydgoszczy. ;)

Był to nasz oficjalny agilitowy debiut, czyli spełnienie moich marzeń od wielu, wielu lat. :)

Przebiegi po kolei:

Pierwsze było agility, 1 odmowa  - nie mam pojęcia dlaczego ona znalazła się tam, a nie gdzie powinna być. :o)

Jumping, 2 odmowy. Jak w Warszawie, zawinił rękaw, chociaż nie czarny i ćwiczony przed przebiegiem... Później głupio ją na niego naprowadziłam, bo w tamtym momencie myślałam tylko o tym, żeby przebiegła go przebiegła. 

Jumping, dis. Znowu rękaw. :P Pies zaskoczył mnie szybkością, a że jestem pokraką to moja zmiana wyglądała jak wyglądała... Później nie wiem co jej odbiło, że już w ogóle nie chciała do niego wbiec.

Pierwszy w niedzielę był jumping, dis. Strasznie jestem zła na ten bieg, bo pięknie się zaczął, a ja oczywiście nie mogę zapamiętać, że mój pies nie jest jeszcze (był?) pewny na torze i trzeba wszystko wyraźnie pokazywać.

Agility na czysto! :)) 3 miejsce, z setnymi sekundami do 2. :P Co prawda ten moment nieogarnięcia jest straaszny i gdyby nie on to byłoby to 2 miejsce, ale i tak się cieszę, miło stanąć na podium... ;)

Ostatni jumping znów na czysto. :D Tym razem 4 miejsce (ale chyba też setne sekundy do 3 z czego pamiętam). Najbardziej mi się podoba ze wszystkich naszych przebiegów, pomimo "zmiany, którą chciałam zrobić, ale nie zdążyłam"... :P I rękaw zaliczony!! :D:D

Jestem bardzo zadowolona z mojej suki, jest świetna, skupiona, stara się! Ja muszę się ogarnąć, a nie robić jakieś dziwne manewry, ale mam nadzieję, że jeszcze się wyrobię. Ale toru nie zapomniałam, nie jest źle. :D
Mam wiele wskazówek i nauczek na przyszłość dzięki tym biegom, m.in. wiem, że nie ma się co bronić i korki trzeba zakupić, a włosy wiązać. :P
Dziękuję wszystkim, bardzo, bardzo! Za transport, za korki, za pizzę, za herbatę, za spacery o 1 w nocy po Bydgoszczy :D,. za namiocik, za towarzystwo, za świetny czas, za to, że utwierdzam się w przekonaniu, że kocham agility i zawody :)!, za nagrywanie, za zorganizowanie tych zawodów i  autorom zdjęć, które zaraz wstawię - DZIĘKUJĘ!






piątek, 11 maja 2012

Treningowe zawody agility

28 kwietnia wybrałyśmy się do Warszawy. Głównym celem naszej wizyty były Treningowe Zawody dla Przyjaciela, w których brałyśmy udział! :D ale jeszcze w sobotę odwiedziłyśmy tor Siriusa, na którym Shiva pierwszy raz w życiu pokonywała kładkę, z którą, oczywiście, nie miał żadnego problemu :)


 

Oraz, drugi raz w życiu, po roku, palisadę, z którą też większych problemów nie ma:



I generalnie nic konkretniejszego nie robiłyśmy, oprócz kilku prostych i wałkowania rękawa (najtrudniejsza przeszkoda według mojego psa :P), bo upał był niemiłosierny.

Nocowałyśmy prawie w takim towarzystwie :D


Aż nadeszła niedziela... ;)
Pierwszy był jumping. Ja zapomniałam o niebieskim tunelu, a później pokazałam go tak, że pies na niego wskoczył, po czym był rękaw... czarny rękaw = czarna dziura, a Shiva  ma problemy nawet z jasnymi, więc suka nie przebiegła. Ale ogólnie i tak jestem zadowolona :)
Przebieg pod tym linkiem  (blogspot szwankuje i nie mogę wrzucić go jako filmik...).

Drugie było agility, z którego też jestem zadowolona, jedyne co. to znów czarny rękaw nas pokonał... ;)


Z tuneliady zrezygnowałam, za to pobiegłyśmy bieg charytatywny. Był on szalenie prosty, a z moimi zdolnościami okazał się najgorszym naszym przebiegiem. :P Zgubiłam moją biedną, starającą się sukę, która musi męczyć się z  taką pokraką jak ja i w ogóle, wstyd. Nie, nie jestem zadowolona. :P A żeby było śmiesznie, niby go wygrałyśmy.



Podsumowując, pies wspaniały, ja gorzej. A pies wspaniały jak nigdy - szalenie się zmieniła, nie ma żadnego problemu ze skupieniem, zabawki są dla niej taaakie fajne wszędzie i zawsze, starała się, chociaż upał był straszny, mamy jeszcze fajniejszy kontakt i w ogóle och, ach, kochana jest. :)
Zdjęcia:









Autorom zdjęć bardzo dziękujemy!

A już dzisiaj jedziemy do Bydgoszczy, czas poszaleć oficjalnie... :D

piątek, 4 maja 2012

Zaległości

Nie pisałam całe 9 miesięcy, ale mam mocne postanowienie, żeby do blogowania powrócić - szczególnie, że mam nadzieję, iż będzie o czym pisać. ;)
Na początku krótkie podsumowanie tego, co działo się przez ten czas, a potem będę pisać już, mam nadzieję, na bieżąco.

Zacznijmy jeszcze od poprzedniego roku, bowiem 17 października miałyśmy przyjemność brać udział w pokazach w szkole podstawowej Kołozębiu pod Płockiem, które organizowała moja siostra.
Było obedience, agility, frisbee, nawet amatorski bikejoring, a na koniec trochę teorii. Z Shivą oczywiście prezentowałyśmy tylko agility i frisbee, przy czym to pierwsze wyszło całkiem-całkiem, a drugie gorzej. :P



Piesek generalnie był fajny i grzeczny, a dzieci chyba zadowolone. ;)

W styczniu wybrałam się, niestety sama, na trening agility do Włocławka. Nie siedziałam jednak bezczynnie, bo Luiza "wypożyczyła" mi swojego belga (czyli Kasia w siódmym niebie :D), Mandalę, z którą biegałam. ;)
Po tym treningu plan był taki, że zaraz przyjadę znowu, już z Shivą, i będę od czasu do czasu przyjeżdżać. Ale wyszło jak wyszło i dotychczas byłam raz, jedynie w marcu, lecz dobre i to. :) Mamy filmik:

 I kilka zdjęć, by Luiza Prykowska oczywiście:

taaaka jestem słodka!
 
z Cerberem i Mandalą, których osobiście jestem fanką!



Wyjazd baaardzo udany - Luiza, dziękujemy za wszystko!

W kwietniu byłyśmy w Płocku u mojej siostry troszkę poagilitować, mamy jeden filmik:


W ten weekend też działo się sporo, ale to już będzie oddzielny wpis. :)