Potem zobaczenie o co chodzi i - o zgrozo! - że my z Shivą, TAK?!
I tak długo, długo zwlekałam z jakimikolwiek ćwiczeniami na świadomość zadu, nie wierząc, że my tak też możemy...
Ale jakoś na początku tego roku się zebrałam, wzięłam kliker, smakołyki, grubszą książkę, psa... i jedziemy. ;)
Z początku, czyli przez jakieś dwie pierwsze sesje miałam ochotę rzucić to wszystko i zająć się czymś "normalniejszym", ale mówię wam, liczenie do 10 naprawdę uspokaja! :P No ale sucz w końcu zakumała o co chodzi i szło już łatwo - kolejny przykład, że naprawdę wszystko - no, prawie - się da i muszę się wyzbyć mojego głupiego nawyku mówienia, że nie damy rady. ;)
Mamy nawet filmik, nagrywany około 17 stycznia, udokumentniający stan wiedzy mojego psa na temat jego tyłu:
Nie jest to mistrzostwo, ale chyba nie jest źle... Już pominę fakt, że aktualnie mój pies chyba bardziej zdaje sobie sprawę, że ma tylne łapy niż ja, że mam lewą rękę... :o)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz